Jak wygląda praca Kierowcy Karetek w Londynie

Moja praca w Londynie NHS, kierowca karetek

    A czym ty się zajmujesz obecnie w Londynie ? to chyba najczęściej zadawane pytanie... więc tu jest odpowiedź :) - pomykam karetkami po Londynie :)
   Moja praca rozpoczęła się dość ciekawie, to chyba było najpóźniejsze interview w moim życiu, bo miałem się zgłosić o północy. O tym mało kto wie, moją pracę rozpocząłem jako człowiek od przygotowywania karetki do wyjazdów, czyli poukladanie wszystkiego jak należy, by sztuki się zgadzały, by było czysto, butle z tlenem były pełne. Praca zawsze na nocki, tak przez dwa lata. Teraz z perspektywy czasu, bo piszę o tym jak już tam nie pracuje, było wyczerpująco. Po pierwszym miesiącu, przestałem brać wolne dni, nie było sensu. Niedziela, a raczej noc z soboty na niedziele, przysługiwała mi wolna, jednak z przyzwyczajenia spałem w dzień, a w nocy nie byłem w stanie zasnać. Tak to też mogę powiedzieć, że dwa lata pracowałem bez dnia wolnego. 
   Do pracy mialem jakieś jedenaście kilometrów, więc dojeżdżałem rowerkiem elektrycznym, który kupiłem za grosze, z niedziałającą baterią. Złożyłem sobie nową, ze starych laptopowych baterii i śmigał jak trzeba. 
   Po kilku miesiącach sprzątania i przygotowywania karetek, zacząłem jeździć z medykami na wyjazdy do potrzebujących. Sam nie wiem, od czego dokładnie się to rozpoczęło, jechałem raz w tygodniu, później częściej, tak na początku do pomocy, by zobaczyć jak to jest. Po jakimś czasie pewnie któryś medyk coś szepnął do naszego szefa i zacząłem być odpowiedzialny od rozprowadzania karetek do poszczególnych punktów, garażów. Tak już zostało, w nocy rozwoziłem karetki, czasem sprawdzałem czy wszystko z nimi jest ok, a w dzień jeździłem z medykami. 
Historii dziwnych i przedziwnych było mnóstwo. Choćby starszy pan, który nie mógł wstać z toalety i od 9 wieczór czekał do 10 rano siedząc na tronie, by zadzwonić po pomoc, według niego nie wypadało dzwonić w nocy, wiec czekał do rana. Do niektórych miejsc nie mogliśmy jechać sami, musieliśmy czekać na asystę policji, gdyż było zbyt niebezpiecznie. Czy młoda dziewczyna, która skręciła kostkę, dostała morfinę i wszystkich chciałą nas zgwałcić hehehe. Takich przypadków mógłbym opowiadać godzinami. Ale i było coś co udało mi się wdrożyć w tych wszystkich wyjazdach, ode mnie się rozpoczęło, a po miesiącu cały Londyn zaczął używać, chodzi o tłumacza google. Ma on taką opcję, że włącza się kamerę i tłumaczy automatycznie z wielu języków na angielski. Bardzo przydatna funkcja, szczególnie jak jedzie się do kogoś, kto ni wząb mówi po angielsku, a jakieś historie choroby ma w jakimś wschodnim języku. Londyn wcale taki bezpieczny nie jest, średnio przez noc, w całym londynie notowaliśmy około 170 stabnięć nożem, kilkanaście postrzałów. Najwięcej wyjazdów było do ataków astmy i paniki. Zestresowane wielkie miasto. 
A same karetki ? Wcale nie było tak kolorowo, auta niby sprawne, ale ściorane, wszystkie automaty, każde z gps, więc nie było opcji podjechania do domu, bo zawsze ktoś śledzi, gdzie karatka się znajduje, już nie wspomnę o włączeniu syreny, które groziło zwolnieniem z pracy i wysokimi karami. Właściwie była taka sytuacja, mój poprzednik, podjechał do domu na sygnale, to był jego ostatnia noc w pracy. Nie miałem okazji jechać na sygnale dźwiękowym, jedynie na świetlnym i powiem wam, że jest frajda. Karetka też nie może sobie jechać ile fabryka dała, zasada jest, że maksymalnie o dwadzieścia mil, można jechać szybciej, niż przepisy pozwalają. czyli jeśli w strefie z ograniczeniem 20 mil na godzinę, można jechać 40 mil na godzinę. 
   Przez te dwa lata pracy dla NHS, nie zaraziłem się żadnym wirusem, a przecież był okres z ebolą, gdzie wszyscy byli bardzo zestresowani. Oj wtedy było wszystko na czerwono, na najwyższym stopniu gotowości. 
   Finansowo też ta praca jakoś nie powalała, starczało na bieżąco, bez jakiejś przesady. Dawało się tylko zaoszczędzić przez fakt, że w nocy w pracy a w dzień spałem, nie było kiedy wydawać :)
Pozdrawiam serdecznie i wrazie pytań, komentujcie.






0 Komentarze