Snowdonia w Walii - widok na jezioro |
Snowdonia to najwyższa góra w Walii
Góra Snowdonia jest najwyższym szczytem w Walii, a jak się tu znalazłem, to historia którą muszę wam opowiedzieć. Ogólnie byłem tam dwa razy, pierwszy raz byłem na wycieczce jeszcze w 2006 roku, gdzie miałem wypadek motorem i przymusowo zostałem tam dwa tygodnie na koszt ubezpieczali, a drugi raz byłem z tatkiem, prawie na szczycie. Tu opowiem wam o tym pierwszym wyjeździe, jeszcze czerwonym suzuki marudą. To był mój pierwszy motocykl, który wyglądał tak jak powinien wyglądać. Wcześniej miałem takiego skutera made in china, choć i ten nigdy mnie nie zawiódł. Śmiali się tylko znajomi, że nie było mnie widać a słychać, od dawna :) Taki to urok 50 cc. A, kiedyś tym skuterem pojechałem nad morze, to jakieś 75 mil od Londynu. Można było zapomnieć o tankowaniu tego, bo paliło to dosłownie - nic. W drodze powrotnej zatrzymałem się na poboczu, by oczyścić sobie szybkę w kasku, bo te muchy. Wtedy to właśnie zatrzymała się taka grupa motocyklistów, na dużych motorach, ale jak to w Anglii jest, zatrzymali się zapytać, czy wszystko dobrze u mnie. Tak zaczęła się mała wymiana zdań, i padło pytanie gdzie jade. W odpowiedzi padło, że przyjechałem sobie nad morze, a teraz wracam do Londynu. Tak spojrzeli na mnie, na skuterek, jeszcze raz na mnie i na skuterek, po czym powiedzieli " NA TYM ? " Tak parsknęli śmiechem, że jeszcze słychać ich śmiech było jak już odjeżdżali. Tak tym małym skuterem zwiedziłem dużą okolicę Londynu, tak myślę do 100 mil od domu w jedną stronę. Gdy zdałem taki kurs w Anglii uprawniający do jazdy motorem do 125 cc, wtedy to zakupiłem tą marudę. Była piękna i czerwona. W sumie długo się nią nie nacieszyłem, ale będę ją miło wspominał.
Suzuki Marauder 125 cc Londyn - Snowdonia
W Londynie często była ładna pogoda, wcale nie żartuję. Do takiego wniosku doszedłem po powrocie z Walii. Na dwa tygodnie pobytu, tylko przez pół dnia nie padało. Tak to nawet w Londynie nie bywa. Jak gdzieś jechałem dalej, to zwykle po pracy, urywałem się wcześniej, Miałem już spakowane wszystko na motorze, no i w drogę. Planowo piątek po pracy, sobota i niedziela tam, a poniedziałek do domu. Powiem wam, że te ichnie drogi, te w Walii są niesamowicie piękne. Po prostu dla mnie nie dało by się jechać szybciej, nie z takimi widokami. Szczególnie, gdy spędza się większość czasu w zatłoczonym Londynie. Dokładnie 17 km przed moim planowanym celem, pani która wyjeżdżała z boku nie widziała mnie, ani tych samochodów jadących za mną. Wiecie to jest taki rodzaj kierowców, którzy podjeżdżają do skrzyżowania, patrzą się, czekają, a jak już wiedzą, że się nie zmieszczą, to właśnie wyjeżdżają. Tak właśnie było z tą panią. Miałem tą całą przyjemność, że poza złamanym nadgarstkiem, to nic więcej mi się nie stało. Motorek niestety zabrała laweta na złom. Koło przednie było jajkiem, a rama się skrzywiła, ewidentnie było widać, że jest krzywa. Fajne było w tym wszystkim to, że na tej krzyżówce był tak zwany B&B, czyli motel, nocleg ze śniadaniem. Oj, jeszcze wtedy nie wiedziałem, że mam złamany prawy nadgarstek, o tym dowiedziałem się w nocy. Wynająłem to B&B na noc, myśląc, że może w dzień jakoś uda dotrzeć mi się do celu, a wrócę autobusem. Tak jednak się nie stało. Już wieczorem, czułem że jest coś nie tak z tym nadgarstkiem, bolał, no musiał boleć, w końcu stłuczka, to musiało coś boleć. Ale zaniepokoiło mnie to, że był spuchnięty. Takie jakieś przeciwbólowe zawsze mam przy sobie, jak gdzieś jadę. To w sumie zawsze mam - na sraczkę i na bóle. W Anglii jeszcze woziłem taki na astmę spray. W Polsce go praktycznie nie używam. Jak już te przeciwbólowe nie pomagały, to zagadałem z właścicielem B&B, czy nie coś mocniejszego. Wtedy on zadzwonił na pogotowie, przyjechali i mnie zabrali na gipsy. Takim to sposobem, miałem troszkę wolnego. Zamiast spieszyć się na poniedziałek do pracy, to mogłem sobie pozwiedzać okolice. Owszem z prawą ręką w gipsie, ale za to dwa tygodnie. Zadzwoniłem do pracy, żeby się przygotowali, że nie będzie mnie przez jakiś czas. Firma ubezpieczeniowa zadziałała super. To była moja jedyna okazja w Anglii, gdzie sprawdziłem jak działają firmy ubezpieczeniowe. Było to tak, zadzwoniłem do firmy, z wiadomością, hej miałem stłuczkę, oni zapytali gdzie ? powiedziałem adres tego B&B, bo to właśnie na rogu. Przyjechał pan, no może w dwie godziny od telefonu. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że będę miał gips, zapakowali motorek, i odjechali. Telefon od firmy, może po godzinie, że motorek na złom, że wyceniają na 700 funtów, co mnie ucieszyło, bo kupiłem go za mniej, pieniądze na koncie miałem jeszcze tego samego dnia. Dopiero następnego dnia poinformowałem ich, że mam złamany nadgarstek, wcześniej tylko mówiłem im, że mnie boli :) Tak to na koniec, zapłacili mi 700 za motorek i pokryli koszty pobytu w tym B&B, dołożyli na drogę powrotną do Londynu. Starczyło na dwa tygodnie pobytu w Walii, zwiedzanie, a po powrocie dołożyli mi jeszcze za ten nadgarstek. Wtedy to kupiłem sobie cytrynkę Ksare. Ksara, bardzo ładne imię :) jak na taki samochodzik, całe dwa litry w dizlu.
Widoki w Snowdonii są nie z tej ziemi, to jaki jest tam kolor trawy, jak smakują dzikie maliny, jak pachnie tam świeżością, tego nie da się opisać. Popatrzcie sami na zdjęcia jakie tu zamieszczam. Robione jeszcze starą 6 MP lustrzanką z Pentax.
A tak jakoś mnie wzięło na wspomnienia... to wam opisałem moją przygodę z Walią. Dla ciekawych wspomnę, że zadzwoniłem wtedy do kolegi Marka, który przyjechał do mnie i razem zwiedziliśmy okolice autem też. No i dzięki niemu wróciłem autkiem do Londynu, a nie tłukłem się pociągami czy autobusami z ręką w gipsie :)
0 Komentarze