Jazda konna po śniegu w Zakopanym


Jazda konna zimą Zakopane
Zakopane - koniem po śniegu.

Jazda konna w Zakopanym po śniegu.

Tak to już jest z nami, że jak mamy chwilę wolnego, to musimy gdzieś sobie pojechać. Tym razem był zwykły czwartek i spadło śniegu dość dużo. Rano jak zobaczyliśmy co się dzieje za oknem, to pierwsza myśl - Zakopane. Pakowanie u nas zajmuje parę chwil, z reguły mamy wszystko pod ręką, na wypadek jakiegoś wyjazdu, a baterię z aparatu ładujemy zawsze po przyjeździe. Żeby nie było niespodzianek, chcemy zrobić zdjęcie, a tu bateria mówi nie. Człowiek uczy się na błędach, więc zawsze po przyjeździe z wycieczki, wkładamy baterię do ładowarki - taki nawyk, który polecam każdemu. 
Zakopane pokryte śniegiem jest przepiękne, nie mówię tu o mieście, bo owszem ma swoje uroki, ale mam na myśli góry, te drzewa iglaste pokryte śniegiem. Uwielbiam jeździć po śniegu, im więcej tym dla mnie lepiej. Może jest to spowodowane tym, że rocznie robimy około 60 tyś km, a śnieg to jakieś urozmaicenie dla mnie ? Gdzie mogę się lepiej wprawić w prowadzeniu auta, a może to też ten dodatkowy zastrzyk adrenaliny :) Od kiedy mam prawo jazdy, zawsze bardziej lubiłem jeździć zimą. Takim naszym marzeniem jest z żoną, by wybrać się do Norwegii w zimie. Wtedy byśmy mogli zobaczyć w końcu zorzę polarną, do której oboje wzdychamy. Trzyma nas tylko stara corsa, która może nie dotrwać, oraz najnormalniejszy w świecie brak kasy. Taki wyjazd, jak oglądam Arkadego, to trzeba liczyć z 10 tyś zł, dla nas dwojga. Paliwo, noclegi, no i w razie czego. Pewnego dnia na pewno przeczytacie na tym blogu o naszej wyprawie za koło podbiegunowe i Finlandię w drodze powrotnej. 
Odbiegłem od tematu, że zapomniałem o czym zacząłem :) Takich wypraw do Zakopanego w roku robimy kilka. Ten zasłużył na opisanie, bo wydarzyło się coś niezwykłego. Przed samym Zakopanym, zatrzymaliśmy się na chwilkę, jak to my, nacieszyć oko pięknym widokiem. Gdy wracaliśmy do auta, patrzymy a tu sobie jedzie gość konno. Pierwsza moja myśl, to zapytać czy nie wie gdzie tu można konno troszkę po śniegu pobiegać. On na to, czy na długo chcemy ? Głównie to chodziło mi, by żonka troszkę popróbowała, jakoś nie było okazji wcześniej. Chciałem ją namówić w Grecji na jazdę konną... zawsze coś stało na drodze. A tu proszę w Zakopanym - duży uśmiech i chwilkę później, Jingke siedziała na koniu. To nie jest tak, że kompletnie od zera, jak wiecie na Filipinach konie nie są tak popularne, za to mają Carabao, na których śmigaliśmy po górach. Dla tych co nie wiedzą to taki filipiński wół. 
Na zdjęciu widać chyba ten uśmiech od ucha do ucha, Parę minut wystarczyło, by nasz zwykły dzień, stał się dniem, który zapadnie na długo w pamięci. Przecież te pierwsze razy, długo się pamięta :)
Grzecznie zapytaliśmy pana, ile się należy za taką chwilkę przyjemności, a on z uśmiechem, " na flaszkę dacie ". Także jeszcze płatności flaszkami funkcjonuje w naszym pięknym kraju. 
Pozwolę sobie nie opisywać całego dnia wycieczki, typu - wstaliśmy, zjedliśmy śniadanie i wyszliśmy z domu, ale musieliśmy się wrócić, bo nie umyłem zębów :)
Dodam tylko, że tego dnia dotarliśmy do parkingu przed Morskim Okiem. Najniższa temperatura jaką zarejestrował wskaźnik w samochodzie to była -13. 
Taka fajna sytuacja, w drodze to tego parkingu. Całą drogą od ronda do parkingu, są znaki by nie parkować, a poniżej tabliczka z lawetą. A jakoś kierowcy uwielbiają parkować samochody właśnie przy takim znaku. Kolejka lawet stała, bez przesady z 10 ich stało, a policja tylko pisała papiery. I tak na dole parking był już darmowy. Zabierali samochód za samochodem, a te ichnie parkingi są dość drogie. 
Taka to sobie nasza konna jazda po śniegu w Zakopanym była. 

0 Komentarze