U Story |
U Story restauracja warta odwiedzenia
Pewnego pięknego dnia ktoś powiedział mi, zobacz taki resort o nazwie U Story. Po kilku dniach pojechałem, by przekonać się, czy rzeczywiście jest warty polecenia. Pięć kilometrów od Sun Juan, jadąc w stronę Lazi, znajduje się przepięknie położony resort. Małe miejsce parkingowe, gdzie bezpiecznie można zostawić swój motor i długa alejka, z jednej strony płotek, z drugiej ogród. Dość długa, wystarczająca, by mieć czas zastanowić się, co znajduje się po drugiej stronie. Cisza, spokój, wszystko co potrzebne, by poczuć się odprężonym. Idąc dalej, natrafiliśmy na małe schodki, zakręt i.... oczom ukazał się przepięknie wystrojony bar. Wszystko w stylu BUDDAH. Drewno, bambus, niezliczona liczba ozdób. Wszystko to tylko spotęgowało uczucie odprężenia, relaksu. Poduszki, małe wiklinowe stoliczki, miła obsługa, śmiesznie bawiące się koty... co jeszcze można sobie wyobrazić ? no tak, pozostał przepiękny widok. I ten się znalazł. Polecam obejrzenie filmu załączonego do tego posta. Woda z cytryną za darmo, więc zamówiliśmy, kolega przyniósł bębenki, zaczęła się transowa muzyka, która idealnie spasowała się
z wystrojem całego miejsca. To była pierwsza wizyta w tym miejscu. Jedyną przeszkodą jest tylko odległość. Z Lareny, gdzie teraz mieszkamy jest 23 kilometry do pokonania. Można oszczędzić kilka z nich, jadąc starą drogą, jednak ilość dziur na drodze przemawia. 23 kilometry to około godzina drogi motorkiem. Nie czuje się tej odległości, okolica jest tak piękna, że wydaje się, że to tylko za rogiem. Druga wizyta w tym miejscu była równie urocza. Spotkaliśmy się w większej grupie znajomych. Rozbrzmiały dźwięki instrumentów, których jest tu cała sterta. Ktoś zaczął śpiewać, dołączyła większa grupa, ktoś z Niemiec, ktoś z Rosji, ktoś z US. Całe miejsce rozbrzmiało muzyką płynącą wprost z serc grających. Śpiew, kompletna improwizacja. Minęło kilka godzin, ciemno, późno, jednak nikt nie pospiesza nikogo. Czas płynie wolno, choć zegarki tykają jak oszalałe. Pełni energii opuszczamy to magiczne miejsce, umawiając się na kolejne spotkanie. Kolejna wizyta, tym razem tylko we dwoje. Wraz z Jhing postanowiliśmy wstąpić na małą czarną. Przemiłe przywitanie, część gości rozpoznaje nas z poprzednich wizyt, właściciel wita ciepłym uśmiecham. Filiżanka kawy dla mnie, mango shake dla Jhing. Przepiękny zachód słońca, relaks, chyba nie da się nic więcej dodać. Nie da się zapomnieć tego miejsca. Wymarzone, wyśnione miejsce, by poczuć się kimś wyjątkowym, w wyjątkowym miejscu.
Jeśli już zachęciłem Was do tego miejsca, warto dowiedzieć się co zabrać na wakacje na Filipinach.
Koniecznie przeczytajcie o 9 miejscach na Siquijor, o których nie znajdziecie informacji w przewodnikach, a koniecznie trzeba je zobaczyć
0 Komentarze