Krynica Zdrój jeden dzień na sanki - covid-19

Jaworzyna krynicka covid-19 sanki
Krynica Zdrój w jeden dzień czas pandemii

Jednodniowa wycieczka na sanki do Krynicy Zdroju w czasie COVID-19

Tak jakoś wyszło, że oboje z żoną mieliśmy jeden dzień wolnego. Nie wiele myśląc spojrzeliśmy na kamerki online, gdzie leży najwięcej śniegu. Szczerze wam powiem, że tyle śniegu w Krakowie co teraz jest to dawno nie widziałem. Decyzja była prosta i szybka, nie byliśmy z żoną jeszcze w Krynicy Zdroju. W związku, że panuje covid-19 i nie da się na nartach pojeździć, nie da się znaleźć noclegu, to znaczy da, ale nie budżetowo :) tak więc, jeden dzień, jakieś 400 km do przejechania w dwie strony, kilka chwil zabawy na śniegu, parę postojów na herbatkę, kawkę i oczywiście szukanie pierogów, ale o tym później. 

Kilka już takich wycieczek jednodniowych mamy w tym roku już za sobą, a ja głupi nie pomyślałem, aby od razu na papier, a teraz to muszę po zdjęciach patrzeć, jakie nazwy, dla przypomnienia. Covid-19 jakoś trochę plany poplątał, ale jak się nie ma co się lubi... to się lubi co się ma. Wyjechaliśmy około dziewiątej z domu. Wzięliśmy łańcuchy i szpadelek, bo jako że mamy pełnoletnią corsę, z przebiegiem 300 tyś km, to wiecie jak to jest, bagażnik pełen części, kluczy i butelek z olejem i płynami. W sumie to, gdzie myślałem założyć te łańcuchy to był wyjazd spod bloku. Ale udało się w końcu rozbujać autko i pojechało. Do Krynicy jechaliśmy A4 do ostatniego zjazdu na Nowy Sącz. Trasa była całkiem fajnie zrobiona, zero śniegu na jezdni, tylko wodzianka z solą. Ale schodki zaczęły się od zjazdu z trasy. To był taki ubity śnieg, na całej jezdni, do samej Krynicy, no czasem nawet nie był ubity. Trasa ta jest na tyle fajna, że przejeżdża się koło tego jeziorka z zamkami, co bardzo malowniczo wyglądało w zimie. W końcu 14 stycznia, zima dała czadu. Sypało cały czas, chwile przerywniki, ale to dosłownie po kilka minut, co nie sypało. Jak ja uwielbiam taką pogodę do jazdy. Wiecie, ja z reguły jeżdżę powoli, zresztą tą corsą to choć bym chciał to nie da rady, bo zawory mu tak grają, że się ludzie oglądają po drodze, a dokładać nie będę, bo naprawa wałków rozrządu, to praktycznie cena auta, więc jeździmy do końca.... I tak już mamy to auto 2 rok a byliśmy nim i w Grecji i we Włoszech, i kilka razy Czechy, średnio 45 tyś rocznie i dalej stuka. Jak to wielki mechanik Wazzup powiada, jeździć, obserwować.

Odbiegłem od tematu.  Za Nowym Sączem, jakieś może 10 km od Krynicy trafiliśmy na wypadek, dzięki czemu wyczekaliśmy się jakieś półtorej godzinki. Na miejsce dotarliśmy koło 3 a kolejkę zamykają o 4 pm. Z drugiej strony nawet jak byśmy dotarli wcześniej, to nie było by sensu jechać do góry, bo widoczność mizerna na 100 m. Kilka razy zjechaliśmy na sankach, tych które znaleźliśmy w Zakopanym, w 2018 r. Wtedy to była zima w Zakopanym. Tak więc godzinkę spędziliśmy przy Jaworzynie krynickiej, która wyglądała jak na zdjęciu powyżej. Na parking można było tylko się dostać przy wyciągu, bo górny wyglądał tak :

Jaworzyna-krynicka-parking
Na parking tylko auta 4WD


Nasza corsa odmówiła wjazdu na parking, więc stała przy ulicy :) W drodze powrotnej jechaliśmy takim małym kółeczkiem, bo wyczailiśmy pierogi. Problem w tym, że nie dało się zamówić przez internet z odbiorem osobistym, a nie było żadnej adnotacji, czy owa karczma jest czynna. Pojechaliśmy w tamtą stronę, by pocałować klamkę. Droga do Nowego Sącza, wyglądała na zupełnie inna, choć to ta sama droga. Jednak ten śnieg sypiący, powoduje, że zamiast podziwiać krajobrazy to trzeba się skupić na drodze. Tak ja ty na powyższym zdjęciu widzicie, tak wyglądała mniej więcej cała droga od trasy A4 do Krynicy. Powrotna była jeszcze gorsza.

W Nowym Sączu jest MC, a obok niego wyczailiśmy małą restauracyjkę o fajnej nazwie "Dobry Smak" która mieści się na ulicy Rokitniańczyków 28/4, a podaję wam adres tylko dla tego, że bardzo polecam. Wzięliśmy sobie dwie porcje pierogów z mięsem, nie dość że były po 10 zł za porcje to, takie były smaczne, sam bym lepszych nie zrobił. Wróciliśmy się po jeszcze ale niestety, było już zamknięte. Naprawdę tak dobrych pierogów nie jadłem jeszcze w żadnym lokalu. 

Gdy sobie podjedliśmy na kawusię do MC i w drogę. Za Nowym Sączem jest taka stacja paliw, gdzie wyczailiśmy, że LPG był po 1.99 zł, to tak w połowie drogi między Czchów a Jurków. Gdy tam podjechałem, robiłem naszą corsą pierwsze ślady w śniegu. Śmiałem się z pracownikami, że musieli mieć straszny ruch na stacji. Tak sobie jechaliśmy dalej aż dotarliśmy w okolice wioski o dźwięcznej nazwie Gnojownik. tam zatrzymaliśmy się chwilę by odpocząć. Tak intensywnie sypał śnieg, że miałem wrażenie jak bym przekraczał prędkość nadświetlną, jak na tych starych filmach kosmicznych. A nasza miejscówka w Gnojniku wyglądała następująca:

Gnojnik, trasa 75 Nowy Sącz
Śnieg nas nie oszczędzał w Gnojnikach

Tak mi się udało zdjęcie zrobić z mega fleszem, dzięki nadjeżdżającemu wolno samochodowi :) Całą drogę powrotną przejechaliśmy z zawrotną średnią prędkością około 30 km/h :) Na A4 dopiero można było tak przyspieszyć do tych 60 km/h a tuż przed Krakowem to nawet 80 km/h się dało jechać. Gdzieś tak za Bochnią po drodze są dwa MC, zjechaliśmy na Herbatkę. Powiem wam, dawno nie piłem tak dobrej herbaty. Zamówiłem earl grey z cytryną. Ponoć jedna torebka tej herbaty kosztuje 2.50 złotego. Smakowała nam ta herbatka jak nie wiem co. 

Śmiać mi się chce, jak wyjeżdżaliśmy z Jaworzyny krynickiej, to nawigacja pokazywała nam, że będziemy na 8 w domu, a dotarliśmy na 11. Uwielbiam jeździć w takich warunkach. wspominają mi się czasy, gdy jeszcze dojeżdżałem do pracy jakieś 40 km dziennie, a w zimie robiłem pierwsze ślady ulicą. Czasem zastanawiałem się gdzie ta droga, bo nawet tyczek odblaskowych przy drodze nie było widać, tyle śniegu było. A to od wielu lat taka porządna zima. Jingke się podoba i po śniegu drepta, wchodzi w zaspy, a ja mam radochę jak ją obserwuję. 

Tak to jest z tą pandemią, covid-19 jakoś nie chce odpuścić,  a przypadków to więcej, to mniej, ale cały czas trzyma w napięciu. Zostały nam takie jednodniowe wypady, by nie zwariować w domu. Jakoś tak nie potrafimy z żoną w rutynie żyć, praca - dom. 

Na taki jednodniowy wypad można też ruszyć do Wadowic, o którym pisałem wcześniej.

1 Komentarze

  1. Chciałabym również pojechać na taką wycieczkę, nawet w obecnych czasach :)
    Pozdrawiam ;*

    https://xgabisxworlds.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń